
Gdy za oknem śnieg i mróz nie ma nic lepszego niż kubek gorącej kawy, czy herbaty i jakiś fajny film, lub ciekawa książka. Z racji tego, że jednym z moich zainteresowań jest historia mody, często wybieram filmy, czy książki związane z tą tematyką.
Jednym z takich filmów jest chociażby biografia Coco Chanel (Coco avant Chanel) z roku 2009. W rolę Coco Chanel wcieliła się dobrze wszystkim znana Audrey Tautou.
O samej Gabrielle Bonheur Chanel nakręcono wiele filmów, co raczej nie powinno być niczym dziwnym, gdyż nie da się ukryć, że była wyjątkową kobietą. To właśnie jej zawdzięczamy „małą czarną sukienkę”, w której każda kobieta wygląda elegancko. To ona jako pierwsza w swojej epoce zamiast niewygodnych sukni zakładała spodnie, co jak wiemy spotkało się z dezaprobatą społeczeństwa. Uparta i pewna siebie udowodniła nie tylko sobie, ale również całemu światu, że jeśli się czegoś bardzo pragnie, to prędzej czy później można to osiągnąć.
W filmie skupiono się na życiu Coco zanim stała się sławną projektantką. Widzimy małą dziewczynkę, która wraz z siostrą trafia do sierocińca. Mija piętnaście lat. Nasza Gabrielle nie jest już małą dziewczynką. To młoda kobieta, która zarabia na życie między innymi śpiewając w kawiarni piosenkę „Qui qu’a vu Coco„, dzięki której zyskała przydomek Coco. Poznanie milionera Étienne Balsana sprawia, że jej życie bardzo się zmienia. Poznając życie wyższych sfer i bawiąc się, tworzy pierwsze swoje projekty. Ma mnóstwo pomysłów, planów, wie, że projektowanie kapeluszy przyniesie jej sławę i bogactwo. I tak też się stało. Kapelusze odniosły sukces, projektowane przez nią później ubrania również. Jednakże los bywa okrutny i mimo osiągnięcia ogromnego sukcesu, nie tylko w świecie mody życie Coco nie było szczęśliwe. W filmie nie zabrakło niezwykle istotnego wątku uczucia kobiety do Arthura „Boya” Capela.
Gdybym miała zastanowić się, co najbardziej podoba mi się w tym filmie to trudno byłoby mi wskazać jedną rzecz. Wspaniała gra aktorska Audrey Tautou, i sposób w jaki odtworzono plenery, wnętrza, i co najważniejsze ubrania z tamtej epoki sprawiają, że całość ogląda się bardzo przyjemnie. Nie wiem jak Wy, ale ja oglądając piękne plenery od razu mam ochotę znaleźć się w tych miejscach. I choć film nie jest pozbawiony wad, to nie da się ukryć, że pokazanie życia Chanel zanim stała się znaną na całym świecie wizjonerką sprawia, że patrzymy na nią w inny sposób. Widzimy małą, skrzywdzoną przez los dziewczynkę, która marzy o sławie i bogactwie, ale w głębi duszy chce być po prostu kochana i szczęśliwa. Część wątków pominięto, ale tak to już jest w filmach, że nie można skupić się na wszystkim, bo z 2 godzin zrobiłoby się 10.
Podsumowując nie tylko film, ale i życie Chanel to, że miało się w życiu trudny start nie oznacza, że nie można stać się wielkim człowiekiem. I tym jakże optymistycznym akcentem kończę i życzę Wam dobrej nocy.
Dodaj komentarz